Dzień 30 maja godz. 6.00 kiedy „normalni” ludzie śpią, „nienormalni” zaczynają swoją przygodę biegową. Teraz po kolei: po dwóch latach niestartowania z wiadomych względów, start w Puszczygór 2021, był startem kontrolnym przed Dolnośląskim Festiwalem Biegów Gorskich, w którym wezmę udział na dystansie 130km. Ostatnim, który miał dać odpowiedzi czy wszystko idzie w dobrym kierunku, na co zwrócić jeszcze uwagę. Kiedy zaczęło się odliczanie 10,9….itd. emocje wzięły górę, start!!! Od początku wyjść na prowadzenie ( ścieżki wąskie, roślinność bujna), żeby się nie przeciskać, nie biec przez krzaki. Pierwsze kilometry mijają, jest nas 5,6 osób. Na 8km jest nas już tylko 2 i jak się później okazało, zostało tak do samego końca, na 8 km spotkaliśmy też samotnego wilka, stał i przyglądał się jakby kibicował, niesamowite zwierzę.

15 km i jest pierwszy kryzys i to jaki – brak startów zaowocował niesprawdzeniem sprzętu, niedopasowana kamizelka spowodowała obtarcie szyi. Zejść czy jeszcze nie – 7 km do pierwszego punktu – lecimy. Kilometry upływają, zbliżamy się do pierwszego punktu żywieniowego, mijamy bez przystanku (zapominam o piekącej szyi). 33km drugi punkt też biegiem omijamy i tu niespodzianka żona rywala Tomka Łużyńskiego proponuję mi colę, jak się później okazało, niespodziewany support miałem do samej mety za co bardzo DZIĘKUJĘ – z czymś takim się nie spotkałem. Kolejne kilometry mijają zaczynamy z sobą współpracować, nie rywalizować. Ostatnie 20km do mety było zagadką, co organizator przygotował.

Oj, przygotował naprawdę sporo atrakcji, o których można by wiele napisać. Na 4 km przed metą umówiliśmy się, że wbiegamy/wchodzimy na metę razem zajmując 1 miejsce ex aequo – należało się nam obu za ten cały trud . Ostatni zakręt 50m i meta jesteśmy na miejscu po 6h12min. Odebrane medale, gratulacje i wyczekiwany wypoczynek. Niestety 6 godzin nie udało się złamać, nie w tym dniu, jeszcze nie teraz.

Tekst: Sebastian Florczak

Foto: Piotr Krawczuk, Dulny Foto